poniedziałek, 13 kwietnia 2015

żużloPodsumowanie - II kolejka PGE Ekstraligi

 
W niedziele zainaugurowane zostały rozgrywki PGE Ekstraligi, w meczach nie zabrakło zaciętej walki i emocji. Spotkania pokazały, że ten sezon będzie naprawdę równy, bo żadna z drużyn nie odstaje od innych i każdy ma szanse wygrać z każdym. Kibice po tej, ciekawej, kolejce już nie mogą się doczekać następnej. Jednak zanim ona nastąpi, trzeba podsumować tą, która minęła. 

+ Doskonała inauguracja 


Ostatnimi laty rozpoczęcie sezonu przynosi nam dużo emocji i zaskakujących wyników, nie inaczej było i tym razem. Każdy z meczów można uznać za ciekawy, ponieważ w żadnym nie brakowało mijanek i upadków (o tym później). Najciekawszym niedzielnym spotkaniem, zdecydowanie, było starcie KS Toruń ze Spartą Wrocław. Remisowy wynik końcowy to efekt bardzo wyrównanej jazdy obu ekip. Niespodziewanie duże problemy ''Aniołom'' sprawili goście, którzy podczas meczu, ani razu nie przegrywali. Mijanek i walki na dystansie było sporo. Począwszy od bezpardonowej, ale mądrej akcji Gomólskiego w 3. biegu i skończywszy na powtórce ostatniego biegu i wyszarpaniu remisu przez Chrisa Holdera.
W równolegle rozgrywanym spotkaniu, Falubaz Zielona Góra na własnym torze pokonał PGE Stal Rzeszów 50:40. Tam również kibice na brak emocji nie mogli narzekać. Mimo niskiej temperatury na torze było bardzo gorąco i końcowa klasyfikacja biegu często rozstrzygała na linii mety. W biegu 8, trzeba było nawet skorzystać z zapisu wideo, żeby zweryfikować wygraną Piotra Protasiewicza nad ścigającym się z nim Peterem Kildemandem. Kapitan Falubazu brał udział, również w kolejnej ciekawej akcji, która miała miejsce w gonitwie 11, kiedy to przedarł się z końca stawki na sam przód, mijając naraz dwóch zawodników gości.
W pozostałych meczach również nie brakowało ekstrawaganckich akcji i jazdy na pełnym gazie. Inauguracja tego sezonu narobiła nam apetytu na kolejne mecze, jak już pisałem wcześniej ten sezon może być jednym z najrówniejszych w historii. Pewne jest, że więcej będę mógł powiedzieć po następnych kolejkach.




+Martin Vaculik


Patrząc na niedzielną jazdę Słowaka przypomina się zeszły sezon. Zawodnik Unii Tarnów, ani trochę nie obniżył lotów i dalej jeździ na najwyższym poziomie. Jest najszybszy i najlepiej przygotowany do sezonu. Oczywiście po pierwszym meczu nie można za wiele wróżyć, ale myślę, że w tym sezonie jest w stanie osiągnąć swój cel, którym jest zakwalifikowanie się do Grand Prix. Komplet Vaculika pokazuje, że może on być, po odejściu Grega Hancocka, nowym liderem ''Jaskółek''. Oczywiście sezon jest bardzo długi, ale Słowak na jego początku jest nie do pokonania.



-Wiele upadków


Tak jak, w tej kolejce, nie brakowało emocji, tak też, niestety, nie uniknęliśmy wielu groźnych upadków. I ponownie wracamy do spotkania z toruńskiej Motoareny, bo tam miał miejsce bardzo wyjątkowy, ale jakże niebezpieczny, upadek Taia Woffindena. Jednak zanim on nastąpił na torze w Toruniu zderzyło się dwóch miejscowych zawodników: Jason Doyle i Paweł Przedpełski. Ten pierwszy wyszedł z upadku bez większych obrażeń, gorzej ma się sprawa jeśli chodzi o ''Pawełka'', który długo się nie podnosił i po świetnym początku meczu (trzech zwycięstwach) musiał zakończyć swój udział w spotkaniu. Jak już wiadomo Przedpełski złamał lewy kciuk i doznał wstrząśnienia mózgu, przez co zabraknie go w Zielonej Górze na mecz z Falubazem.


Drugi upadek tego meczu miał miejsce w ostatnim biegu zawodów. Tai Woffinden na ostatnim kółku miał problemy z ramą, przez którą nie mógł opanować motocykla i z impetem uderzył w bandę. Motor przy tak mocnym uderzeniu rozpadł się na dwie części, z których jedna poleciała... na trybuny. Na szczęście żaden kibic w tym miejscu nie siedział i zniszczeniu uległy tylko krzesełka. Sam zawodnik, po okropnie wyglądającym upadku, o własnych siłach wstał i poszedł do parku maszyn.


Do groźnego upadku doszło, również, w Tarnowie, gdzie junior gospodarzy, Damian Dąbrowski, prostym motocyklem uderzył w bandę i długo się nie podnosił. Na szczęście, po dłuższym czasie, 19-latek wstał i kontynuował jazdę w zawodach.

- Liderzy zawiedli


Fatalnie, w niedzielne popołudnie, spisali się dwaj liderzy swoich klubów: Niels K. Iversen i Maciej Janowski. Ten pierwszy zawiódł drużynę Mistrza Polski, Stal Gorzów, i jest jednym z winowajców jej porażki. 3 ''oczka'' w 5 startach to, z pewnością, nie jest to co wymagają od niego kibice, klub i, zapewne, on sam. Duńczyk był tak słabo dysponowany, że wystawiono za niego rezerwę taktyczną, co jest bardzo rzadkim obrazem.
Natomiast jeśli chodzi o ''Magica'' to na jego szczęście, koledzy z zespołu pojechali na tyle dobrze, że ta jego wpadka nie będzie mu, aż tak bardzo wypominana. Dla samego zawodnika jednak, jest to znak, że nie wszystko gra tak jak powinno. Pamiętajmy jednak, że to początek sezonu i Maciek może się raz, dwa odbudować i wrócić do jazdy na swoim, wysokim, poziomie.

Maciek Janowski zdobył zaledwie 3 punkty w 4. startach.

Wyróżnienie żużloFANA



Vaclav Milik


Młody Czech w niedzielnym meczu z KS Toruń pokazał, że może być solidnym punktem wrocławian. W dwóch swoich pierwszych biegach, świetnie odpierał ataki gospodarzy i wraz z Woffindenem zgarniał pełną pulę. W dalszej części meczu dorzucił jeszcze trzy punkty, czyli łącznie, w swoim debiucie w Ekstralidze, zdobył 7 punktów. Milik jest obecnie najlepszym Czechem młodego pokolenia, widać, że ma talent do ścigania i jeżeli jego kariera będzie toczyła się odpowiednim torem, może dać Czechom pociechę na długie lata i z powrotem przyciągnąć ten kraj do żużla. Na uwadze należy mieć, że ten żużlowiec jest jeszcze w wieku juniorskim i cała kariera przed nim, ale takie wyniki jak ten z niedzieli, z pewnością, napawają optymizmem.

Moim zdaniem, Vaclav Milik, w pełni zasługuje na wyróżnienie.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz